30.09.2021
Poznaj naszego Sędziego - wywiad z Marianną Czerniak


Sędziowie Mistrzostw online to największe autorytety w branży PMU, wykwalifikowani Linergiści z wiedzą merytoryczną i ogromnym doświadczeniem. Grono Sędziowskie w sposób dokładny i sprawiedliwy oceni nadesłane prace, zwracając uwagę na technikę wykonania, dbałość o szczegóły, bazując na wytycznych danej kategorii i jej dywizji. Poznaj lepiej nasze Szanowne Jury i dowiedz się na, co każdy z nich zwraca szczególną uwagę podczas oceny.



Sędzia Marianna Czerniak



Właścicielka Perfect Lines Studio, absolwentka Akademii Ekonomicznej oraz dyplomowany kosmetolog o specjalizacji „Wizaż i kreacja wizerunku”. Linergistka z 13 letnim doświadczeniem, dyplomowany trener makijażu permanentnego i microbladingu, wykładowca akademicki GWSH w Katowicach, wielokrotny prelegent i mówca na konferencjach, autorka wielu artykułów w prasie branżowej.


Marta: Opowiedz o dniu, kiedy postanowiłaś, że zostaniesz Linergistką.


Marianna: Nie chce nikogo zanudzać, wiele osób zna moją historię. Często się nią dzielę z moimi kursantkami i kursantami, aby ich zmotywować. Ludzie myślą, że jeśli od nastu lat nie siedzą w branży to do niczego już nie dojdą i trzeba mieć jakieś wybitne studia, doświadczenie w tym kierunku, itp. To nie prawda. Wiec wielokrotnie przybliżam innym swoją historię, po to aby uświadomić im, że na tę drogę nie trafiło się w wieku 10 lat. Tylko każdy okres w życiu jest dobrym momentem, aby zacząć robić to, co się kocha. Miewa się kursantki 40 kilkuletnie, które całkowicie się przebranżawiają, ze mną również tak było.

U mnie upodobania wizażowo - makijażowe były odkąd pamiętam. Moje koleżanki, jeszcze z lat dzieciństwa śmieją się i wspominają jak im w 6 klasie podstawówki regulowałam brwi. Ja tego nie pamiętam, ale wierze że tak było. Więc, gdzieś tą smykałkę do tego trzeba mieć. Od małego lubiłam malować, projektować, szyć. Jestem w ogóle bardzo manualną osobą, ale uświadamiam osobom, że jak ja zaczynałam to byłam Magistrem Stosunków Ekonomicznych. Pracowałam w branży zupełnie niezwiązanej z branżą beauty. Zaczęło się to tak, że pracowałam w zespole z bardzo młodymi dziewczynami, było nas bardzo dużo. Miałyśmy po 20kilka lat. Jak to bywa w takim gronie dziewczyny lubią się troszeczkę kopiować, naśladować i inspirować się wzajemnie. W pewnym momencie przyszła taka moda na makijaż permanentny, zrobiła sobie go jedna dziewczyna, potem kolejna i następna. Dla mnie wtedy to było troszeczkę niezrozumiałe. Myślałam sobie "Co to jest? Przecież to już nie zejdzie nigdy i się to nigdy nie zmyje", aż sama postanowiłam sobie go wykonać. Nie przypuszczałam, że w momencie kiedy przekroczę drzwi salonu to moje życie się odmieni. Weszłam do mojej cudownej Moniki zrobić makijaż permanentny brwi w Olkuszu. Coś mnie po prostu tchnęło. Piękna, młoda dziewczyna, uśmiechnięta, wesołą, pracująca na swoim. Robiąca wszystko, co ja kochałam. Pracę na swoim, niezależność, wolność, stylizację, piękno, tatuaż, pracę z ludźmi. Ja wróciłam tak oszołomiona po tym zabiegu, że nawet wracając 30 minut w aucie do domu - nie umiałam się na niczym skupić. Mówiłam sobie - "Ja też chcę to robić, ja też chce to robić". Wymusiłam na Monice w miarę szybko szkolenia, potem poszło to szybko.


Marta: Cieszę się, że o tym mówisz, wielu osobom brakuje tej odwagi.


Marianna: Rozum mówi, - może jednak nie? z czego będę żyć? a czynsz? a zus? a podatki? Skąd ja wezmę Klientów? taka wielka konkurencja. Ja nie wiem, czy ja wtedy nie miałam takich obawy, czy ja byłam tak pewna siebie, że się uda. Może jedno i drugie. Może wtedy były inne czasy, naście lat temu nie była taka duża konkurencja. Może nam było troszkę łatwiej, rzucić te schematy. Ja nie miałam wtedy dzieci, kredytu, odpowiedzialności. Może było mi łatwiej podjąć taką decyzję. Jeżeli ktoś się wacha - to ja zawsze mówię "Masz jedno życie, rób w życiu to co kochasz, idź za głosem serca. Jeżeli nie spełniasz się w obecnym zawodzie to po prostu to zmień". Cieszę się, jak przychodzą do mnie 40kilkulatki na szkolenia. Na prawdę ciężka praca, ale to się potem opłaci. To wszystko powinno rodzić się z pasji, a nie z chęci zysku. Jeśli ktoś ma serce do tego, niech wybierze szkoleniowca, niech idzie do dobrej placówki - to te umiejętności przyjdą. To jest tylko technika pracy. Miliardy powtórzonych ruchów, ale serce do tego trzeba mieć i się z tym urodzić. Ja tak zrobiłam, rzuciłam pracę, pensję, firmę, wszystko zostawiłam z dnia na dzień. Wszystkie oszczędności, jakie miałam poszły na sprzęt, szkolenia, remont lokalu. 1 września rozpoczęłam pracę na swoim.


Marta: Ja wierzę, że jeżeli coś robimy to przyciągamy kolejne rzeczy, ale musimy działać. Jak długo pigmentujesz? Ile to już czasu?


Marianna: 1 września leci 13 rok. 




Marta: Uważasz, że czas ma znaczenie, jeżeli chodzi o jakość pigmentacji?


Marianna: Może to zabrzmi brutalnie, ale nie. Rozpoczynając szkolenia, chce wiedzieć z kim pracuję. Zawsze na początku odbywa się luźna rozmowa, 10 - 15 minut, aby poznać kursantów. Ostatnia rzecz, jaka ma dla mnie znaczenie to jest staż. Staż pracy nigdy nie idzie w parze z jego jakością. Są dziewczyny, które pigmentują bardzo krótko, robią to fenomenalnie. Są dziewczyny, które pigmentują lat naście i niestety do dzisiaj tego nie potrafią. Staż pracy wpływa na coś innego. To jest właśnie ta strefa komfortu, w której się znalazłyśmy. Mam wrażenie, że w tej branży widziałam i przeżyłam już wszystko. Od chwil zachwytu, euforii, po miliony dni kryzysu, załamań, rzucania urządzeniem, nieprzespanych nocy. Pewnie każda tak ma.


Marta: A jak miałaś taki kryzys to jak z niego wychodziłaś?


Marianna: Już nie mam. To jest to, że pigmentuję lat naście. Mam wrażenie, że to wszystko nie wynikało z braku moich umiejętności, tylko z głupich błędów, które chyba każdy w tej branży musi popełnić. Trudniejsze klientki, trochę źle obrana droga, zły dobór techniki, koloru, marki. 


Marta: Ciężka droga budowania doświadczenia


Marianna: Dokładnie tak, dlatego ja zawsze powtarzam kursantom, że mogą kupić ode mnie na prawdę wiele. Jednak rzeczą, której nie kupią to doświadczenie. To trzeba przeżyć samemu. Im więcej się tego robi, to szybciej dochodzi się do tego momentu, kiedy czuje się taki niebywały komfort pracy. Kiedy masz poczucie swojej wartości, pigmentacji. Osiągasz taki stan, kiedy przestajesz się przejmować krytyką, gustami. Całym tym hejtem w branży. Tutaj mam taki spokój - to jest ta moja strefa komfortu, która przyszła u mnie po latach. Życzę każdemu żeby osiągnął taki stan spokoju ducha, żeby z tej pracy czerpać wyłącznie przyjemność.


Marta: Co najbardziej lubisz pigmentować? 


Marianna: Kocham pigmentować kreski. Usta to jest obszar, który nie siadł mi od samego początku. Podejmowałam chyba 11 razy próby szkoleniowe z ust. Mówiono mi, że aby być dobrą linergistką muszę wykonywać wszystkie elementy, że jak trafię na Panią która chce pigmentować całą buzię to zrezygnuje z moich usług, ponieważ tych ust nie robię. Dzisiaj wiem, że to jest nieprawda. Jeśli ktoś na Was wymusza, że trzeba robić wszystko bo inaczej będzie się nie na topie - to się mylicie. Dzisiaj po latach wiem, że najlepsi specjalizują się bardzo wąsko. Trzeba robić coś bardzo dobrze i tylko ten element. Nie znam osoby, która kocha robić wszystko. Przez tyle lat kreski mi się nigdy nie znudziły, to jest moja permanentna miłość. Kiedyś statystycznie próbowałam zliczyć, ile było tych pigmentacji kresek i uwaga! Było to kilka tysięcy.


Źródło: https://www.instagram.com/p/CMOxGZYDJFR/


Marta: Kreski były ostatnim elementem, który zaczęłam robić. Akurat ja jestem na drodze do perfekcyjnych kresek. Bardzo się cieszę, że jesteś w gronie Sędziowskim. 

Myślisz, że jesteś w stanie po zdjęciu ocenić nasze Uczestniczki? Co tam się działo?


Marianna: Wydaje mi się, że tak. Kreska niestety jest takim obszarem, który zdradza wszystko. Ja mam wrażenie, że od razu widzę czas pracy, igłę, maszynę. Oko jest taką powierzchnią, która nie lubi długiej pracy, trzeba wszystko tam zrobić szybko i dobrze. Wszystko będzie po prostu widoczne, zaczerwienienia, o krwiakach i migracjach nie wspomnę. Brwi są elementem, które po chwili się troszkę wyciszą, uspokoją, a w oku czas działa na niekorzyść. Z godziny na godzinę jest w stanie wyglądać trochę gorzej, opuchlizna i obrzęk postępują. Czyta się z nich, jak z otwartej księgi. Tym bardziej w tej kategorii życzę wszystkim powodzenia. 


Marta: Na co zwracasz największą uwagę, jak myślisz o zabiegu makijażu permanentnego?


Marianna: Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeżeli wykonuję komuś zabiegi za pieniądze to jego zadowolenie i oczekiwania są dla mnie priorytetem. To nie jest kartka papieru. Klientka moja patrzy co dziennie w lustro i to musi być przede wszystkim dla niej. Zrozumienie się dobrze z klientką i z jej oczekiwaniami jest dla mnie niezwykle istotne. Fajnie jakby było to zgodne z moją estetyką, natomiast dla mnie zadowolenia klientki zawsze było na pierwszym miejscu. Nigdy nie przechodzę od razu do zabiegu, zawsze poprzedzony jest on luźną rozmową. Lubię sobie pooglądać zdjęcia klientki, jej przyzwyczajenia, gusta. Wiadomo, że łatwiej komuś pokazać niż wytłumaczyć. To wszystko wpływa na to, jak ta pigmentacja dalej się toczy. Oczywiście, jeśli klientka mówi, że zostawia wszystko mnie i jest jej obojętne, byleby dobrze wyglądała, to wtedy nie ukrywam, że szaleję. Realizuję swoje permanentne kolejna marzenia.



Marta: Podążasz za trendami w makijażu permanentnym, czy masz swoją wizję i sztywno się jej trzymasz?


Marianna: Sama próbuję tworzyć techniki i efekty, które łączę w konkretny sposób i widzę, próby powielania ich u innych artystów. Ja sama bardzo często coś podpatruję, i próbuję gdzieś to przemycić. Bardzo dużo wiedzy mam od klientek. Słucham ich gustów. Zawsze mówię na szkoleniach, że Polki pozornie lubią rzeczy naturalne, ale jednak lubią jak coś widać, i jak jest podkreślone. W kreskach wybieram efekty, które klientki lubią, ale zdają sobie sprawę, że jest to zabieg niemal na całe życie. Przemycam w tym dużą dozę naturalności. Wyłapujemy kompromis z klientkami. Szkoląc z kresek nie mogę iść non stop za trendami, muszę się trzymać tego schematu. Nie mogę sobie szaleć i eksperymentować przy grupie ludzi, która próbuje ogarnąć podstawy. Z części teoretycznej szkolę schematem, pokazuję konkretny ruch, głębokość, obrót igły, kierunek, kolejność aby się w tym wszystkim nie pogubili i mogli wszystko w głowie poukładać.


Marta: Oko jest tak specyficzną strefą, wymaga schematu. W ustach jest troszkę inaczej.


Marianna: Oczywiście, że tak. To jest wiele kroków, które trzeba wykonać i minimalna zamiana kolejności powoduje, że to się nie udaje. Rzecz jasna, swoim kursantom powtarzam żeby w pracy odchodzili od schematów. To jest straszne słowo w naszej branży. Chodzi o to żeby przez kolejne 5 lat nie kopiowali tego samego efektu, który zrobiliśmy na szkoleniu, aby zrozumieli, ż makijaż to jest połączenie linii i cienia i tym się można bawić. Każde oko jest inne, choćbyśmy chcieli kopiować kreski to nie wyjdą identycznie. No niestety w ten schemat jestem troszkę wrzucona. Jak mam klientkę, gdzie nikt inny nie patrzy - mogę szaleć, wtedy jest typowa intuicja, mniej schemat.


Marta: Myślisz, że trzeba mieć talent, aby wykonywać makijaż permanentny, czy można się tego nauczyć?


Marianna: Byłoby idealnie, gdyby dobry warsztat szedł w parze z talentem i darem wrodzonym. Jeśli ktoś ma tylko talent, a nie ma dobrego warsztatu to się nie uda. To jest najgorsza z opcji, dobrymi chęciami i sercem niczego się nie wypigmentuje. Można mieć cudowną osobowość, ale się do tego po prostu nie nadawać. Kolejna opcja to warsztat bez talentu i daru, ale to nigdy nie będą Ci najlepsi wizjonerzy. To będą osoby, które będą patrzeć na to schematycznie i technicznie, ale jeśli brakuje w tym serca i talentu to jest to niestety tylko wyuczona technika. Tam nie ma tego czegoś, co charakteryzuje tych najlepszych. Zawsze powtarzam, że 2-3% to talent, reszta to jest ciężka praca. Można kogoś nauczyć ruchu, fizjonomii, anatomii, systemu pielęgnacji, rysunku, ale nie nauczysz go poczucia estetyki - to się albo ma, albo nie ma. 


Źródło: https://www.instagram.com/p/COUptauDfVF/


Marta: Zdradź nam jeden trick jaki stosujesz podczas wykonywania zdjęć.


Marianna: Tych tricków jest wiele, powiem szczerze że one nie są uniwersalne. Jak próbuję je przenieść na obszar brwi to się już nie udaje. Na Mistrzostwach na pewno będzie cała masa dobrych prac, podczas oceny decydować będą detale i szczegóły. Ja przede wszystkim trochę oszukuję i naciągam oko do zdjęcia. Nie dużo, ale troszeczkę, właściwie z kilku powodów. Zawsze trochę ładniej wygląda ten ogonek jeśli go leciutko napniecie. Po drugie, po zabiegu jest minimalny obrzęk, więc robi się mały wałeczek i ogonek się deformuje. Trzeba naciągać oko w kilku kierunkach, a nie w jednym. Obowiązkowo trzeba schować palce z kadru. Jeśli chodzi o aparat to moje serce skradł Samsung S10 plus i od ponad roku tym modelem telefonu wykonuję zdjęcia, ale to nie jest jedyny klucz do sukcesu. Telefon musi być jeszcze kompatybilny z lampą. Nawet jeśli ktoś kupi ten model, a ma inną lampę to te zdjęcia i tak będą inaczej wyglądać. Ja fotografuję zawsze na największym zbliżeniu, w moim odczucia to jest przewaga Samsungów nad Iphonami. Moje doświadczenia są takie, że każdy kto przyjeżdża do mnie z iphonem to te zdjęcia są średniej jakości. Głównie ze względu na brak wbudowanych obiektywów macro. Ostatni trick- fotografuję oczy od tyłu. Siadam sobie z tyłu klientki, łatwiej fotografuje mi się jej prawe oko, gdyż jestem praworęczna. Lewa ręka rozciąga, prawa robi zdjęcie. Trzymam telefon w poziomie, wykorzystuję przy tym całą przekątną telefonu. Ja mam bardzo ciasne kadry, jak prezentuję powiekę to nie interesuję mnie nos, policzki, czoło tylko skupiam się na na danym obszarze. Wybierzcie na mistrzostwa osobę młodą, ładną, fajnie gdyby oko było pociągłe w migdał.


Marta: Zachęć osoby nas obserwujące do wzięcia udziału w naszych mistrzostwach


Marianna: Polecam serdecznie, każdy powinien się sprawdzić, wszyscy dochodzimy do takiego momentu, kiedy jest nam to potrzebne. Wyobraźcie sobie, jak wygracie - może się Wam wydawać, że to nic nie zmieni w Waszym życiu. To nie prawda. Ten tytuł zmienia Was szczególnie w oczach Waszych klientów, a pewnie kiedyś potencjalnych kursantów. Nawet sam tytuł uczestnika, to już jest dodatkowa rzecz i Wasza przewaga nad innymi. Dodatkowo dla Was jest to ogromne samozadowolenie, że mogliście sprawdzić się i przełamaliście swoje bariery i strach. Nawet jeśli komuś nie pójdzie, to będzie krok do przodu. Dla mnie to była najgorsza bariera, kiedy ja musiałam poddać się czyjejś ocenie, nikt nie lubi być oceniany, a szczególnie źle. Mamy milion procent pewność, że jest to sprawiedliwe, choćby z tego względu że nie widzimy uczestników. Nas, jako sędziów jest dużo, tutaj sympatię czy znajomości nie będą miały żadnego znaczenia. Jeśli czujecie, że to jest ten moment i chcecie podjąć próbę, stanąć do uczciwej walki z całą resztą to działajcie. Pamiętajcie, przegrać z dobrym to jest żaden wstyd, nie próbować to takie trochę tchórzostwo. Nie macie nic do stracenia. Pewnie też bym startowała, gdybym nie sędziowała w mistrzostwach.


Marta: Dziękuję za rozmowę.


Marianna: Dziękuję.



Poniżej cały live z Marianną Czerniak:





www: https://perfectlines.eu/

Facebook: Perfect Lines Studio

Instagram: perfect_lines_studio